Pożegnanie Franciszka Ranoszka

22IX 09

Pożegnanie Franciszka Ranoszka

Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" im. Stanisława Hadyny, ze smutkiem żegna dziś     
wielkiego Przyjaciela i sympatyka Zespołu

ŚP. kpt. inż. Franciszka Antoniego Ranoszka


    Bohater II wojny światowej, obrońca Warszawy w 1939 roku, oficer Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Na stałe mieszkał w Johannesburgu w RPA, ale losy Jego rodziny związane były z Ziemią Koszęcińską. Przyjaciel Zespołu "Śląsk". Towarzyszył nam w chwilach doniosłych i ważnych, kiedy w sposób szczególny otaczaliśmy pamięcią bohaterów polskiej historii. Uczyliśmy się od Niego prawdziwego patriotyzmu, był żywą legendą a spotkania z nim pozostawią niezatarty ślad w naszej pamięci.
Na początku września przyjechał do Polski na Światowy Zjazd Polskich Kombatantów, odbywający się w ramach obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Ostatnie chwile swojego życia spędził w Ojczyźnie. Zmarł 20 września w Warszawie.

Msza Święta w intencji ŚP. Franciszka Ranoszka odbędzie się 1 października o godz. 19:00, w Kościele pw. Św. Trójcy w Koszęcinie.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie!

Wspomnienie dr Józefa Musioła o Franciszku Ranoszku

Reprezentował kombatantów polskich zamieszkałych w Afryce na Światowym Zjeździe Polskich Kombatantów II Wojny Światowej w Warszawie. W Warszawie, do której przybył 1939 r. aby przygotować się do studiów na Politechnice Warszawskiej. Tu zastała go II wojna światowa. Ochotniczo zgłosił się do obrony naszej Stolicy. Gdy Kierownictwo Państwa opuściło Stolicę znalazł sobie miejsce w opuszczonym budynku przy Alei Szucha nie wiedząc, że już wcześniej gestapo zaplanowało sobie ten budynek na swoją siedzibę. W tym budynku nad ranem został ujęty przez gestapowców i pobity. Nie ujawniając, że zna język niemiecki wykorzystywał rozmowy między tłumaczem a przesłuchującymi go gestapowcami i w ten sposób udało mu się wyjść cało z tej opresji. Mowa tu o FRANCISZKU, ANTONIM RANOSZKU, jednym z czterech synów nauczyciela Franciszka Ranoszka pochodzącego z Moszczenicy Śląskiej – obecnie Jastrzębie Zdrój. Był najmłodszym spośród czwórki dzieci Franciszka i Marii Ranoszków. Gerard, Karol – najstarszy to absolwent Politechniki w Gdańsku, słynny pilot, obrońca polskiego nieba we wrześniu 1939 r. a później dowódca 307 Dywizjonu Nocnych Myśliwców Lwowskich Puchaczy RAF-u. Drugi w kolejności to Joachim – absolwent farmacji UJ. W drugiej wojnie światowej też oficer w służbie zdrowia na Zachodzie. Trzeci – Ginter, po maturze obrał zawód żołnierza zawodowego i po ukończeniu w 1939 r. słynnej Szkoły Orląt w Dęblinie jako podporucznik pilot wyruszył w obronie polskiego nieba. Po 17 września 1939 r. został zestrzelony przez Armię Czerwoną, a następnie osadzony w obozie jenieckim w Starobielsku. Jego los przypieczętowała zbrodnia NKWD, został zamordowany w 1940 r.
Franciszek Ranoszek po klęsce wrześniowej przedarł się na Węgry, potem do Rumunii i zrządzeniem losu trafił do miejsca internowania polskiego rządu Herkulane. Choć mógł tam dotrwać końca wojny podjął skuteczną próbę dotarcia do Francji, gdzie w 1940 r. jako żołnierz polski walczył w wojnie przeciwko Niemcom. Dalsza jego droga żołnierska prowadziła do Szkocji, potem do podchorążówki – szkolony na cichociemnego. Niezwykłe uzdolnienia spowodowały, że skierowano go do specjalnej akademii angielskiej, gdzie przeszedł przeszkolenie w zakresie, wówczas największej tajemnicy, radarów. Jako młody oficer obsługiwał radary sprzężone z artylerią przeciwlotniczą rozmieszczoną m. In. wokół siedziby rodziny królewskiej. Prawie codziennie wówczas spotykał młodą wówczas księżnę, a obecnie królową Elżbietę. Koniec wojny, dla braci Ranoszków nie zakończył wojennej odysei. Na czele z najstarszym bratem, znakomitym dowódcą i komendantem strefy okupacyjnej w Niemczech płk. inż. pilotem Karolem, na znak protestu przeciwko podziałowi Polski, a na dodatek pozbawienia polskich żołnierzy udziału w defiladzie zwycięstwa w Londynie odmówili przyjęcia obywatelstwa brytyjskiego i wszyscy opuścili Wielką Brytanię obierając sobie za miejsce swego zamieszkania afrykański kontynent. Z tym, że wcześniej, jeszcze w mundurze, Franciszek Ranoszek odbywał studia w Londynie. Przeżywał niełatwe chwile w zupełnie obcym sobie miejscu jakim był dla niego Johanesburg. Poznaje tam swoją przyszła żonę Marię Skowrońską, córkę zastępcy dyrektora Gabinetu Prezydenta RP – Mościckiego. Pracowitość i uzdolnienie jakie cechowało wszystkich Ranoszków pozwoliło mu osiągnąć zupełnie dobry status społeczny. Utrzymywał żywy kontakt z Ambasadą RP w Pretorii, przy której uruchamianiu służył cenną radą i pomocą. Razem ze swoim starszym bratem Karolem, biznesmenem wspomagają Uniwersytet Warszawski w niezwykle cenne dzieła, bo na tym Uniwersytecie był ich stryj, prof. dr hab. Rudolf Ranoszek – twórca filologii Wschodu Starożytnego. Kpt. inż. Franciszek Ranoszek od lat sześćdziesiątych przyjeżdżał do Polski, gdzie w Warszawie dwoje jego dzieci (Dorotę i Marka) bierzmował prymas Polski kardynał Wyszyński. Ostatnie lata Franciszka Ranoszka, szczególnie te po śmierci jego żony, to niemal dwukrotne odwiedzanie Polski w ciągu roku. Odwiedzał swoje i swoich braci miejsca urodzenia – szkołę podstawową w Wierzbiu, gmina Koszęcin, której kierownikiem był ich ojciec, który w II Rzeczypospolitej został inspektorem w Tarnowskich Górach. Był wielkim entuzjastą Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny. Odwiedzał siedzibę tego Zespołu ilekroć jego droga prowadziła na Śląsk. Często odwiedzał Jastrzębie Moszczenicę, skąd wywodzi się ród Ranoszków, odwiedzał również Żory, w których w 1938 r. ukończył Gimnazjum Klasyczne. Interesował się wszystkim co dzieje się w Polsce. Był człowiekiem realnie myślącym o naszej polskiej rzeczywistości. Osobiście oddał mi niezwykłą przysługę w docieraniu do potomków polskich w RPA, gdy w tym roku, w czasie od 15 lutego do 15 marca 2009 r. przebywałem w tym państwie. To dzięki niemu docierałem do polskiej Ambasady w Pretorii i przeprowadzałem rozmowy, między innymi na temat rocznicy lotów Dywizjonów Południowo-Afrykańskich z Lymini nad walczącą w Powstaniu Warszawą. Służył mi transportem, jako kierowca, mimo 89 lat, do odległego Nelspruid, gdzie mieszka córka jednego z lwowskiej fali, oficera PSZ na Zachodzie, por. Czernego, kuzyna gen. Stanisława Maczka. To dzięki niemu poznałem wielu polskich kombatantów, w tym rotmistrza Fudakowskiego, jednego z trzech adiutantów gen. Sikorskiego, kpt. Strzałkowskiego, jednego z dwóch oficerów, którym udała się ucieczka z sowieckiego obozu jenieckiego, Staszka Czubę, marynarza polskich okrętów podwodnych, między innymi słynnych Bliźniaków – dwóch krętów podwodnych, operujących skutecznie na Morzu Śródziemnym oraz ochraniających Maltę, wówczas niezwykle ważną bazę Aliantów, mgr. inż. arch. Andrzeja Romanowicza, współtwórcę pierwszego na świecie Pomnika Katyńskiego i wielu innych wspaniałych ludzi. Wielki patriota, ale niezwykle odpowiedzialny, Człowiek niezwykłej uczciwości i rzetelności. Nigdy nie obnosił się ze swymi wyczynami, uważał, że to co robił było jego powinnością. Nie przywiązywał wagi do odznaczeń i wyróżnień. Kilka lat temu, mimo to, został mu nadany przez Prezydenta RP Krzyż Kawalerski Orderu Polonia Restituta. W tym roku kombatanci polscy z Południowej Afryki wydelegowali go na zorganizowany przez Urząd ds. Kombatantów Światowy Zjazd z okazji 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jest coś znamiennego, że na Zjazd ten przybył do Stolicy, której bronił siedemdziesiąt lat temu, i w której w dniu 20 września 2009 r. nagle zmarł. Zgodnie z decyzją jego dzieci ma spocząć tu, w Warszawie, na Powązkach, w kwaterze jego brata płk inż. pilota Gerarda, Karola Ranoszka. Los zrządził, iż nie doczekał, ten z długowiecznej rodziny Ranoszków, swoich dziewięćdziesiątych urodzin, które planował w Polsce na zjazd rodzinny.